wyretuszować rzeczywistość
Wiatr hałasuje niemiłosiernie, tłucze bezwładną wierzbą w konowalską
daczę, tarmosi blachą, dudni w rynnach, wiruje zebranym badziewiem, napiera na
szyby moich okien, puka listowiem zdartym z pokornie kłaniających się drzew, podobno
media gadają, że rozbełtał morze dziesiątką Beauforta, piana zalewa piach a w
mieście porywa parasole, popycha skulone sylwetki z mokrymi włosami, klnące pod
nosem, bo nie wielbią jesiennego, mokrego, zimnego a może żadnego przeciągu.
A u mnie, spokojnie, rodzą się szalone pomysły, sypią się
jak jesienne liście, szepczą – Szur, szur, wciąż jak wąż wprzód z kłębka wplatać
białą nić w sploty, w meandry roboty. Co będzie?
– Cokolwiek, bez wielkich planów, czytania schematów,
uwagę zaprząta to, co w słuchawkach dźwięczy i prosi – zapamiętaj;
Paziente- pacjent, paziente-cierpliwy, pazienza-
cierpliwość, zdrowa jestem, więc questo mi fa molto piaciere - bardzo mnie to
cieszy.
Parasole się nie poddają. W końcu grozi nam "Jesień średniowiecza" :(
OdpowiedzUsuńTrzeba się trzymać, choćby i drzewa. Pozdrówka
Z tą jesienią masz rację, opadły liście i moje ramiona,., bezprawie, samowolka urzędnicza, badziewie i dotkliwy brak kasy, odczułam na skórze.
Usuń