Urzędas wszystko
potrafi, choć stworzony został dla petenta, jak dupa do srania, jednak nie wywiązuje
się ze swoich zadań tylko miesza, kombinuje, utrudnia życie na różne sposoby,
niemożebności mnożąc, podatnika ma za nic! Musisz do niego przyjść, uświadomiony w kwestii przepisów, którymi żongluje dla hecy i na własny użytek,
siedzi głaz nieczuły, swego zada nie ruszy nawet do drugiego pomieszczenia,
gdzie podobni w poduszeczkę z nudów bąki puszczają, głowa boli od pytel-sraki i
spychologii, z przyjemnością i bez skrępowania przesyłają skołowanego
potrzebowskiego z działu do działu z takimi komentarzami, że lepiej by się nie
pokazywał więcej bez wziątka i to w ładnym opakowaniu.
Kiedy pojawia się
problem na literę d, krew się we mnie
burzy, bo ‘d’ to droga - jasny gwint! Takowa kojarzy się z publiczną, chyba jestem przy zdrowych zmysłach? Nie
potrzebuję drogi jedynie na własny użytek a tymczasem dostaję nieoczekiwanie w prezencie kolejną niechcianą.
W ubiegłym roku z
drugiego krańca ojczystego, gdzie nawet nie bywamy, obarczono nas groszowym podatkiem za drogę a
właściwie kawałeczek drogi, która jak Filip z konopi pojawiła się w Księgach
wiekuistych a tej wiosny już odpowiedzialnością zbiorową dowalili, bo tylko nas
namierzyli (naiwny emerycie dostaniesz po
d…, bo cię przyd…) nakazem płatniczym na kwotę połowy już okrojonej emerytury.
Dwa razy przeganiali Publikę,
bo się w piaskownicy wybierali na piastowanie, nic nie robili z w starym składzie,
bo nie wiedzieli, komu nieład scedują, przesiedzieli zimę, wiosną się
odświeżyli, latem wywczasowali a teraz nawalili na całym froncie.
Ledwo wybrnęliśmy z
jednej pułapki, bęc, sidła zastawili w innym lesie, tym razem za bramą moją, na swoim,
czyli urzędniczym terenie.
Wsiowym zbudowali
kaaaawał drogi, będzie tego z 200 metrów, ale do mnie drogi, jak nie ma tak nie
będzie, choć medium kanalizacyjne i wodociągowe przysypali Euro piaskiem, fama
głosi, że kostkę brukową ukradziono, złodzieja nie złapali a ja się pytam,
czemu dojazd do domostwa mego zrujnowali, płot nadwyrężyli, puszek i śmieci nawrzucali
do ogrodu, na moim gruncie pod moją nieobecność zwalili korzenie zawalidrogi - tak
budowali jednym a drugim kij w oko. Chamstwo! Pieniądze fundowane poszły, winowajcę
znaleźli w „mojej własności”, do
inwentarza dopisując mi grunt pod drogę- żeby ukryć - co? Wszystko moim kosztem i w najlepsze beztrosko szkodzą dalej, wartość mojej działki żadna, bo droga podobno moja, potencjalni
nabywcy toną w papierkowej niemocy, ja mam czekać na cud. Uprawomocnią morgi
drogowe, gotowi przysłać nakaz płatniczy za podatek?
W Naczalstwie porządek
inny, droga publiczną i żadnych problemów ani oczekiwań, ale trzeba było tam dojechać
i dociekać prawdy.
Można inaczej?
Kiepskim urzędnikom na
drodze do kariery stawiam szlaban, bo przecież nie postawię go na drodze
publicznej!
Nie mam telewizora, nie frustruję się fikcjami i komentarzami,
realu mam dość!
Siedzę w dramach koreańskich.
Oprawa muzyczna seriali jest miła dla ucha,
świeża, interesująca i zaskakująca,
buduje napięcie i przyjemnie wtapia się w tło słucha się jej z przyjemnością.
Koreańczycy czerpią garściami ze światowej muzyki, czasem słyszę naszą
rodzimą a nawet nuty z kościelnych pieśni i kolęd.
Muzyka i lekka
piosenka zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój.
I jeszcze coś dodam. Są słowa hasła, ich energia rozpiera, daje siłę
przekazu i są ludzie, którzy tworzą
naszą rzeczywistość - energia z pasji przekłada się na rzeczy, do których nie musisz
czuć zamiłowania...