Translate

czwartek, 25 września 2014

na grzyby!

                                                                                  
Tak było miło, nic nie płoszyło sennych marzeń, ptaszki śpiewały, żabki kumkały, powietrze pachniało kwieciem i igliwiem, las oddychał ciszą.
Niemal ćwierć wieku, układałam cudowną idyllę we wrogiej, przez nikogo niechcianej krainie, dogadując się z jałowym piachem, wbrew pędrakom i stonce ziemniaczanej, i „masz babo placek”.  Teraz blask gwiazd i księżycowa liryka toną w zgiełku.
Żegnaj Raju!
Ludzi przybywa, osiedlają się w głuszy bez troski o Naturę, byle swoje piętno na niej odcisnąć nawet nie mają pojęcia jaka Ona piękna, nie dbają czy się oczyści od ohydy, którą beztrosko wywalają wprost na Jej oblicze… Wczoraj stara kuchenka gazowa spoczęła przy drodze, dziś nieokrzesany cham wywalił zużyte poduszki do lasu, gdy widzę jak pseudo-grzybiarze płoszą zwierzynę mam ochotę ich zakneblować i pozbawić łupów, o szkodach i śmieciach pozostawionych przez nich i letników szusujących nad morze nie wspomnę.

Wyluzowana hołota i tyle!

sobota, 13 września 2014

wakacyjnie

Wakacje są dla mnie totalnie rozleniwiającym okresem, zawsze jakieś towarzystwo się napatoczy, więc na ten czas preferuję nieruchome podróże, zresztą nie dla mnie dworce, hotele, zabytki, rozległe tereny, architektura, restauracje, taksówki,  klimat, klimacik, totalne lenistwo, lub ekstremalne przeżycia, pociągi, autobusy, loty, zdarte trampki…
Nie widzę siebie podążającej do celu,

ciurkiem,

na kopie,

stadnie i asekuracyjnie,

w rodzinnym gronie,

z najbliższymi,

z przesiadką,
sunącej rozgadanym gadem,  


Obrazki z Internetu, mnie tam nie było… na pewno nie!


Jesień, to już co innego, chłodniej, luźniej, kolorowo, ale i tak wolę poleżeć na zapiecku, pomarzyć w ciszy, leniuchować w jesiennym słoneczku i cieszyć się niewydaną kasą.