Translate

poniedziałek, 29 czerwca 2015

sen

   Jeszcze śniłam w najlepsze, gdy napadło na mnie 17 kilogramów. Kołdra się spięła a poduszka przywarła do mnie w oczekiwaniu, że kilogramy pozwolą wyśnić do końca majaczenia.
- Babciu! Babciu wstałaś!
Zaszyte powieki mówiły stanowczo: - NIE!
- Namalujemy tego kotka!
- Na litość! - Jęczały myśli rozpaczliwie szukając przerwanego snu.
– Kotka! Kotka gifa!…
Jedno skoknięcie Tygryska i moje nieumyte zęby zaciśnięte w gębie jak w opakowaniu próżniowym zapadły się jeszcze głębiej, gdy przez nozdrza uszło powietrze ze zmiażdżonych płuc. Cudem ocalały pęcherz nie siknął spięty ostrogami a nerka kolankiem wciśnięta chętna do przeszczepu gotowa była dobrowolnie oddać się chirurgom. Mocne szarpnięcie za włosy imitujące głaskanie i ryk do rozciągniętego ucha miały uświadomić mi, że dzień nastał.
 -Wstawaj Kochana! Musimy się bawić!
Tylko strzęp myślenia pytał - Rodzice! Czy małe potwory mają…?
W ślad za Tygryskiem przyczłapało po omacku, mamroczące matczyne pytanie:
 -Co, będziesz jadł na śniadanie?...
Znam menu! Ryknęły ze śmiechu moje myśli; O północy usmażymy naleśniki, na życzenie rosół z makaronem, żur, żurek, krupnik i pomidorowa, już natychmiast! Praktycznie wyskakują jak z katapulty odpowiednie produkty; makaron, bulionetka, i ciecier na pomidorową, garnek w zlewie, leje się do niego woda a Tygrysek na blacie kuchennym jak książka kucharska siedzi 60 cm od kuchenki za nim komplet noży i jakby mało tego nożyczki i sztućce do dyrygowania a On nawija: - Jak będą bąbelki wrzucimy bulionetkę i makaron, trzeba poczekać z ciecierem, w kwaśnym się nie ugotuje na miękko. A teraz ciecier i mamy pomidorową! Susem przesiada się na swoje miejsce przy stole, po drodze wyrzucając śmietanę z lodówki.
- Przedszkole! Koło ratunkowe. Niech mu da płatki czekoladowe z mlekiem i wywiezie najlepiej na całą dobę do przedszkola. –Mówiły moje pobożne życzenia, bo usta nadal zasznurowane i oczy zaklejone.
Koteczek też to zauważył i prostym chwytem za rzęsy pociągnął trąbiąc mi w nos:
- Nie śpimy Kochana! Słoneczko stało, włącz komputer babciu, malujemy kotka tego, który się ruszał (na You Tube) – I już manipuluje przy Laptopie. Trzask, prask otwarty, czeka na hasło. Matko Jedenasta a kto pamięta hasło do swojego komputera o świcie przed otwarciem oczu! 
- Ja wiem babciu, teraz tu naciśniemy i…
 W brajlowskim stylu jak Dośka Powolniak przed poranną kawą, rzucam się w wir oczekiwań Koteczka i ratuję komputer przed wybebeszeniem. 
- Dzisiaj nie idę do ciećkola, zamknięte, możemy być cały dzień razem i będziemy się bawić …
Prysła nadzieja, że wyspany, gotowy do zabawy ciećkolak da spokój o bladym świcie, więc przygotowałam się na dzień pytań - a co to, a po co?
   Tak to było gdy Tygrysek był trzylatkiem, chwilę temu, zaledwie, aż, 5 lat temu. 
Maleństwo zmężniało, wyrosło ponad blat kuchenny, książkę kucharską przegląda jak kucharz, apetyt na pomidorową ma, niemal tylko nią się żywi, zgarnia trofea, energii mu nie brakuje, ten problem i edukację Matka wzięła w swoje ręce, skutkiem Tygrys zapracowany, ma tyle roboty, że brakuje mu czasu na rozmowy z babcią i dobrze, każdy ma swoje życie i priorytety, ale wakacje to czas kiedy się spotkamy. Obie strony mają taką potrzebę, nie wiem tylko jak sobie poradzę z jego żółtym pasem, skupiony  a wygląda jakby nie był, te jego zmyłki i szybkość zadziwiają, ma słuch absolutny, ale nie gra na żadnym instrumencie, ładnie i chętnie śpiewa, dziadek obmyśla strategie jak Tygrysowi zamieszać w matematyce, w rewanżu Tygrys zrobi mu szach mat, że długo po wakacjach się nie otrząśnie z przegranej. Tygrys nie czyta bajek, lektury szkolne zna na pamięć, bo jeszcze w przedszkolu kazał sobie je czytać do wyrzygania, teraz książki czyta sam, im grubsza tym chętniej. Świetnie tańczy i pływa. Angielski mu idzie jak z płatka, więc zażyczył sobie lekcji japońskiego, już powąchał, ale czemu umie liczyć do 1 000 po hiszpańsku? Jeszcze nie jednym nas zaskoczy. Bardzo chcemy mieć swobodę kiedy Tygrysek będzie u nas, ale czy zdołają nam zreperować autko?
Ciągle czekamy z niepokojem na naprawę (ubezpieczyciel i warsztat się ze sobą nie umieli dogadać od trzech tygodni a ja czekam i czekam- ręce opadają),
na świecie jest dużo ludzi, czy koniecznie muszę trafiać na tych utrudniających mi życie?



Pomidory jedzmy póki są.

środa, 24 czerwca 2015

kleszcze i coś jeszcze

Myślicie, że kleszcze występują wyłącznie w lasach i są aktywne tylko latem?
         Otóż nie! 

Występują wszędzie!
Wczoraj siedziałam cięgiem w chacie trzęsąc się z zimna, lało jak z cebra. Dzisiaj nieoczekiwanie z samego rana, coś mnie połaskotało w kolano, delikatnie zahaczyłam paznokciem maleńki strupek, ale, ale…, ja przecież wieczorem myłam się moim ukochanym mydełkiem, które szczypie, gdy mam zadrapania! Obejrzałam to coś i o zgrozo- kleszcz!  Na skórze została mała plamka, zaczerwienie, które potraktowałam wodą utlenioną, a że tłucze coś tam, dowaliłam spirytusu, zrobiło się bardziej wyraziste, bo wcierałam w toto, niech bakterie się upiją, będą łatwiejsze, wyśle się je w kosmos. Uf, już nie ma prawie śladu.
Wiele lat temu miałam spotkanie 0 na lewej łopatce, godz. 22,30, sama w domu, na zadupiu, bez telefonu i autka - po wypaleniu gorącym żelazem- miałam tylko igłę, oświaty kaganek i ograniczone pole manewru(w końcu jestem czarownicą), po zabiegu została mi gwiazda, tajemniczy zapis po spotkaniu z tamtym kosmitą.   
W Internecie znalazłam - w skrócie;
Kleszcze mocno trzymają się tkaniny i kłaków, wyczuwają ofiarę z daleka, rozpoznają wiele zapachów, w tym amoniak i kwas występujący w pocie oraz dwutlenek węgla wydychany przez potencjalną ofiarę. Reagują na zmianę temperatur i wibracje, nie przepadają za słońcem, lubią ciepło i wilgoć, nawet zatęchłej piwnicy. W temperaturze poniżej 4°C, zapadają w letarg, chowają się w ściółce i przesypiają niekorzystne warunki.

Jeżeli na ciele pojawi się rumień, to należy szybko rozpocząć antybiotyk-o-terapię. W tej fazie występują bóle głowy, mięśni, ogólne osłabienie organizmu oraz stany podgorączkowe, można zaobserwować powiększenie węzłów chłonnych.
Wszystkie fazy boreliozy wymagają leczenia specjalistycznego.
Choroba przy wczesnym rozpoznaniu jest skutecznie leczona przy użyciu antybiotyków z grupy penicylin, cefalosporyn oraz tetracyklin.
Nie każde ukąszenie, (dlaczego nie wwiercenie?) przez kleszcza powoduje wystąpienie boreliozy, jeśli jednak są wątpliwości to można wykonać badanie profilaktyczne w zakładzie opieki zdrowotnej (mogą wysłać do psychiatry!  ;)
Apel o lepszą i szybszą diagnostykę, refundację leków na boreliozę i edukację lekarzy.


Zapał do biegania po lesie wyleczyć można:



Tu chciałabym sobie poleżeć w ciepełku, niekoniecznie lecząc skutki 

nieplanowanego spotkania :

niedziela, 21 czerwca 2015

do zwariowania


 Każda zmiana, nawet, jeśli to ma być udogodnienie w prowadzeniu bloga a jest dla mnie zaskoczeniem, wywołuje moją irytację. Ktoś się postarał a ja zamiast się cieszyć i zebrać się, żeby przeskoczyć przeszkodę, reaguję złością, to niewdzięczność z mojej strony. 
Może ja mam klepki nie tak poustawiane a może po prostu zanadto przyzwyczaiłam się do luksusu, jakim jest tzw. święty spokój w poukładanym życiu (na poukładanie zapracowałam)?
Dziś miałam pisać o mojej „ulubienicy” (?)
- Polska walczy z łupieżem, żuj gumę z plamami, życie na gorąco najbliżej żucia, 5 substancji atakujących aktywnych pielęgnuje grzyby, teoria spisku w 7-emce, marzenie zawsze przebije gwarancję, skutecznie leczy nadwagę, wygra wydra, esencja esencjonalności, kochaj ból za dobrą ceną, w nowej butelce…
- Ja nie wiem, co było w starej butelce, o co idzie w bieżącej a już leci następna…, komu to i po co? Przecież, jak pójdę do apteki to od fachowca dowiem się, co na sranie a co na zaprzestanie. Po co tyle hałasu i to z nadciśnieniem, podniesionym głosem?  Czy każdy idiota, który chce sprzedać swój gówniany towar musi wywijać nam przed oczami, zatęchłym, prawie zawsze postarzanym badziewiem, którego pełno na wysypiskach? Ludzie wcale nie chcą widzieć przy śniadaniu, ani wiedzieć na dobranoc, ani o, ani o.   
-Kobieto! Cichooo być –  powiedziałby Kiepski, ale ja i w tym ”zabawnym” serialu się nie lubuję,  ani tak kiepsko nie zamierzam żyć. Chce po swojemu, nawet jeśli z pożytecznym wysiłkiem, ale po swojemu.
Precz z dyktandem, jak i co mam robić! Odgórnym i oddolnym. Właśnie wyriepdoliłam telewizor i nic mnie nie powstrzyma, żeby się z tej kiepskiej bajki wylać, choćby do tej, do której przelano miód i mleko z naszej.
-No, tak to sie nie bedziemy bawić (w tej piaskownicy), tak sie nie umowialiśmy, nie tak ma wyglondać życie (do rzyci) … bla, bla, bla…

   Miłego dnia

piątek, 12 czerwca 2015

Otrzeźwienia!

Leciwy nasz pojazd nie czyni problemów żadnych, on sam, ale niemal każdego roku ten miesiąc przynosi nam jakieś nieprzewidziane, dotyczące komunikacji wydatki. Bo to, albo wariacko pędząca rozczochrana ciężarówka, zgubi kamyk i wyszkli przednią panoramiczną, albo kłusownik zapoluje na nowo założoną, z trudem upolowaną oryginalną szybę do „zabytkowego” 18 letniego autka. Tydzień temu galopująca do swojej psiapsiółki damulka z takim impetem wjechała w leśną dróżkę, że nie zdążyła odbić, rozwaliła nam zderzak, uszkodziła reflektor i czyniąc jeszcze parę innych szkód jakby nigdy nic następnego dnia pokazała, że jest w stanie innym już autkiem z zawrotną prędkością tyłem cofnąć tam, gdzie nie da się wyjechać bezpiecznie przodem i to z ograniczoną prędkością. Nie zdziwiłabym się gdyby wijąc się jak piskorz, pańcia owa usiłowała przepchnąć swoją pociechę na egzaminie, byle ruszył a potem to jakoś to be…. Tu aż śmierdzi postawą roszczeniową.
Ludzie w tym kraju bywają nietrzeźwi nawet jak nie dotrą jeszcze do Zimnej Wódki.
            Wytrzeźwiejmy!   

Czerwiec w moim ogrodzie, jakby spóźniony, przekwitły irysy, dopiero zakwitła kalina i wzeszły cukinie, dynie oraz groszek. Zamierzałam podskubać do rosołu gigantyczny Lubczyk, ale dostępu bronią wijące się padalce
Tydzień temu usłyszałam nad głową trzepot skrzydeł, to kaczki w wielkim kluczu odlatywały (?na zachód. Dziś o 5,30 zobaczyłam sznur gęsi, leciały w licznie około 40 sztuk dokładnie w tę samą stronę co kaczki. Z rana panuje tu cisza, leśne piły milczą, sąsiedzi śpią, cisza jak makiem zasiał.
Gdy słońce wyskoczy ponad wierzchołki drzew kania zaczyna krążyć nad przerzedzonym lasem.

Na łące, która przed laty w maju była miejscem zajęczych parkotów, pojawiały się gawrony, coś wygrzebują, dostojne acz smętne łażą tam gdzie kiedyś radowały moje serce setki zajęcy śmigających w tę i na zad, wyskokiem zawracających, wzajemnie się atakujących gachów (niestety zaraza wybiła całą populację zająca i nie widziałam już tych sympatycznych zwierząt), ale ostatnio w ogrodzie ląduje orzeł, groźnie spogląda na mnie a kiedy się poruszę rozpościera swoje wielkie skrzydła i wzbija się krążąc nad bagnem, znika gdzieś w obłokach.   

piątek, 5 czerwca 2015

kocie maniery

Spędziłam kilka godzin w ogrodzie, było zimno, wiało, co wczoraj podlanie wyschło na pieprz, z krzaków smrodem psującego się żarcia powiało i kocisko jakieś fukało na mnie a przecież to moje włości, nie mam kota ani psa, siknęłam z węża, grubas ledwo przelazł przez płot, na konowalskim zaległ w piachu i fukał dalej, ma wielką szansę, że spotka wygłodniałą kunę zamieszkującą pustostan, ona będzie wiedziała jak zaradzić jego paskudnym manierom. Moje grządki rozwala z kotem sąsiadki, nie wolno im tego robić w ogrodzie pańci, bo tam pies waruje przy warzywniaku, więc nie mam szansy na piękną sałatę. Resztki grillowanych majówek z za płotu lądują w moim ogrodzie, gdzie wabią sójki, sroki i wszystkie koty „bezdomne”, bezmózgich „miłośników” zwierzątek.  Majowe żuki pojawiły się w ilościach hurtowych, ciągle ich pełno w ziemi w postaci obrzydliwych larw, dlatego nie kopię, nie przekopuję, tylko robię „nakładane” grządki, na kartony wymoszczone, gałązkami, liśćmi, trawą i mchem, wywalam jeszcze nieprzerobiony kompost, na wierzch trochę ziemi pod warzywa i grządki pod dynie i cukinie gotowe, no prawie, trzeba jeszcze podsypać dookoła trawą i suche ości świerka ustawić w kształcie płotków, żeby futrzane intruzy nie zrujnowały mojej pracy, później pozostaje czekać na słoneczko i deszcz. Już nie przykładam się do plewienia, wszystkie gołe miejsca na ziemi okrywam skoszoną trawą, żeby chwasty nie wyrastały, taka to ze mnie ogrodniczka.
 Ubiegłoroczne dynie były fantastyczne, liczę, że tym razem wystarczająco się postarałam i plony będą znakomite. Wiem, wiem nie wygląda to pedantycznie, ale gdy pojawią się wielkie liście i kwiaty będzie ok.   





 Borówka amerykańska, 
podsypana trocinami, przerzedzona, 
pięknie kwitnie.













czwartek, 4 czerwca 2015

dość wspomnień

‘’Wielkoduszność – bramą przyjaźni’’
 Naoglądałam się różnych różności, niemal otarłam o dwa baniaki na ropę, podpływając aż tak blisko, że w nozdrza uderzył smród „diabelskich odchodów”. Pora zwinąć żagle.    
Wdzięczna jestem Przyjaciołom oraz Papciowi, że zechciał zabrać mnie w podróże wysycone przygodą.
Przyznaję, nie lekko było upakować się i wytrwać w rozchybotanych i mało komfortowych kilku metrach kwadratowych, ale doświadczenia w portach i na holowniku warte były chwil pełnych szczęścia w luksusie podarowanym przez Palermo.

Na koniec kilka zdjęć. Filmy z podróży niestety muszą pozostać w prywatnym archiwum, wymagają obróbki a Madame wolny czas poświęca na rozwój, naukę języków to pochłania jej myśli. Do tego mysz się zbuntowała, zagłaskałam ją na amen, nie ułatwia mi wpisów na bloga.

























Miałam już słońce w kapeluszu i nawet w paluchach je trzymałam.


Pora wracać, tęsknię za Sycylią.


Już zawsze marzyć będę o ciepełku południa. Ja jestem po prostu na baterie słoneczne.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

gad

Słyszeliście zapewne o teorii, że surowce obłożone są jakąś magiczną klątwą, o „przekleństwie ropy” szkodliwym przede wszystkim dla obywateli biednych państw afrykańskich. Chodzi tu raczej o niedojrzałość systemów, ludzi, mechanizmów. W pogoni za łatwym zyskiem z wydobycia surowców pierwszą ofiarą staje się demokracja - osłabienie reprezentacji społeczeństwa, coraz słabsze możliwości wywierania nacisku na rządzących, sytuacja ubogich warstw społecznych pogarsza się, nie odnoszą korzyści z wydobycia surowców, rozwija się korupcja. Scentralizowany sektor energetyczny, rodzi pokusę tworzenia „liderów”, ukierunkowanie działań na otrzymywanie, zamiast na rozwój kraju, wiadome, elity nie są zainteresowane rozwojem całości gospodarki.
Obraz krajów czerpiących dochody z ropy naftowej jest ponury: niestabilność polityczna, konflikty, militaryzacja, złe rządy, korupcja, dramatyczne nierówności.
Trafiło się Madame powąchać smrodu „czarcich odchodów”.
Wieżą wiertniczą, którą obsługiwaliśmy w zasadzie był ogromny tankowiec, przyśrubowany do dna wysysał z głębi ziemi ropę. Dowoziliśmy i odbieraliśmy rozmaite ładunki i ludzi, odwracaliśmy kolosa a on ssał ropę i ssał, już zrobił się  pękaty, wygaszono wielki płomień na szczycie rusztowania sięgającego nieba. Nadszedł czas na przepompowanie paliwa na inny tankowiec i nam przypadło w udziale połączyć te dwa tankowce, żeby tego dokonać należało podjąć z wody wielkiego gada. 
Zapolujmy razem na gada.