‘’Wielkoduszność – bramą przyjaźni’’
Naoglądałam się różnych różności,
niemal otarłam o dwa baniaki na ropę, podpływając aż tak blisko, że w nozdrza
uderzył smród „diabelskich odchodów”. Pora zwinąć żagle.
Wdzięczna jestem Przyjaciołom oraz Papciowi,
że zechciał zabrać mnie w podróże wysycone przygodą.
Przyznaję, nie lekko było upakować
się i wytrwać w rozchybotanych i mało komfortowych kilku metrach kwadratowych,
ale doświadczenia w portach i na holowniku warte były chwil pełnych szczęścia w
luksusie podarowanym przez Palermo.
Na koniec kilka zdjęć. Filmy z
podróży niestety muszą pozostać w prywatnym archiwum, wymagają obróbki a Madame
wolny czas poświęca na rozwój, naukę języków to pochłania jej myśli. Do tego
mysz się zbuntowała, zagłaskałam ją na amen, nie ułatwia mi wpisów na bloga.
Miałam już słońce w kapeluszu i nawet
w paluchach je trzymałam.
Pora wracać, tęsknię za Sycylią.
No, szacun:) Otarłaś się o kawałek prawdziwego życia.
OdpowiedzUsuńChoć właściwie, dlaczego takie mocne, męskie życie nazwałam "prawdziwym"? Jakieś schematy się włączyły znowu...
Faktycznie, z koszykiem też miałabym problem, choć się wspinam i nieraz na paznokciach wisiałam. Ale skałom jakoś bardziej wierzę, niż wytworowi rąk ludzkich.:))
Cudowne te zachody, czy wschody... :))
Kiedyś nadmieniłam, że imam się czasem zajęć przypisanych facetom, hydraulika, kontakty, koszenie nawet tradycyjną kosą, jak coś trzeba popsuć to i czemu nie? Oni mogą, ja też. Chciałam zobaczyć jak to jest i ile prawdy w tych opowiadaniach Papcia, kiedyś paplałam za nim, na blogu jako gaździna.
UsuńZ tym koszem problem polegał na tym, że on może się rozbujać a dołem woda, jaka każdy widzi, co w niej pływa nie wiem i ta niewiedza wystarczała, żebym się nie zdecydowała tak fru do góry i jeszcze, nie chciałam skończyć umazana ropą, jak ten kot w niewoli, co go na tankowcu wypatrzyłam.
Zachody i wschody były bajeczne a rozgwieżdżone niebo to dopiero był widok!