Translate

środa, 30 kwietnia 2014

co warto zobaczyć

Prusewo, to miejsce idealne na weekendową wyprawę za miasto, świetne dla osób zmęczonych zgiełkiem.

Trzeba się natrudzić, aby tam trafić a przejeżdżając obok murów zwolnić, by nie przeoczyć bramy wjazdowej, ale warto, można wcześniej zapoznać się z zamieszczoną na stronie mapka,
Tam powita Was miło i rodzinnie, zawsze przemiła, sprawna i uśmiechnięta obsługa.  
Odrestaurowane wnętrze starannie wykończone z dbałością o historię, uwagę zwracają meble i podłogi, na ścianach nowoczesne obrazy w dobrym guście.  
Jest restauracja a w pogodny dzień można w ogrodzie zjeść obiad z rodziną, wypić kawę z przyjaciółmi.

Menu nie rozbudowane, ale zadowoli wybredne podniebienie.

Potrawy dobre: pierogi ze szpinakiem i łosoś w sosie pomarańczowym - cudowne połączenie, pstrąg z patelni w migdałach, żeberka i kaczka należycie wypieczone, zrazy kruche i z dobrym sosem, wszystkie potrawy doprawione ziołami z ogrodu. Do dania głównego można zamówić zamiennie, zgodnie z upodobaniem dodatki.
Desery, lody, naleśniki oraz ciasta pieczone przez szefową kuchni.

Czas oczekiwania, umilić można podziwiając ukwiecony i cichy park na tyłach dworu, całość zadbana, miejsce ma urok.
Szczerze polecam, szczególnie latem.


sobota, 5 kwietnia 2014

perły przed wieprze

 Pani  Paniusia nie szuka roboty, zawalona nią po czubek głowy, czasu nie ma skupić się nad swoją elegancją, pazurów nie ma kiedy porządnie opiłować, o ich  malowaniu mowy nie ma, obtłukły by się przy garach, nie włoży pierścionka na spuchnięte paluchy, sztuczne perełki oddała potrzebującej,  inne niemodne, zapomniane świecidełka przepadły nie wiedzieć gdzie i kiedy.
Zapracowana a nawet chętnie unikająca roboty, stojąc przy kotletach, żeby się nie spaliły, odebrać słuchawkę z dłoni Papcia oczekującego na ciepły posiłek zmuszoną była, bowiem przez rzekomą znajomą imiennie wezwaną do rozmowy była. I co słyszy?
- Nasza firma poszukuje osoby do sprzedaży biżuterii …-  Pomroczność jasna zalała Paniusi całą cierpliwość, jasny szlag chciał trafić kotlety, mózg zawrzał z wkurzenia na taką niedorzeczność, ciężko odwrócić przypalające się ścierwo trzymając gorącą słuchawkę w łapie, gdy owa „znajoma” na wiochę zapadłą, dla starej, schorowanej, podejrzaną propozycję pracy, w dobie bezrobocia serwuje - znaczy się pośredniaków niet!
Komu niby miałabym sprzedawać tę biżuterię? Wiewiórkom, żabom, sikorkom? Gdzie?  
 -  Papcio! szykuj taczki do roboty mnie wieźć będziesz, ale wpierw do manikiurzystki zawieź mnie! Będę teraz w handlu eleganckim robić! 
Papcio ze zdziwienia zrobił  głodną minę i wymamrotał - status quo.
 -  Tak, taki obecny stan rzeczy.  

czwartek, 3 kwietnia 2014

deser?

Karmienie sikorek definitywnie zakończone. Ile można żreć? Basta! Zżarły 60 kg nasion słonecznika. Mają teraz owady, które się tłumnie pobudziły, do obrzydzenia pstrzą na poddaszu moje okna, wypuszczam je 3 razy dziennie dla ptaszków, na kolejne posiłki. Zakupię teraz coś dla siebie, dla duszy i zakłócać będę te dziękczynne, świergotliwe hałasy od świtu molestujące moje uszy.  

Może to będzie dobre na deser?

środa, 2 kwietnia 2014

tu...czy...głód...nie...trwa...

  Rzadziej tu bywam, bo tyram w jadłodajniw poszukiwaniu zdrowego rozsądku w kuchni. 
A tymczasem Nuda wychynęła na wolność, niuchnęła swobody, ale ani świeżości, ani lekkości nie poczuła. Niemrawo ruszyła dwa kroki przed siebie, rozejrzała się jakby miała przechodzić przez jezdnię, jednak żadnego działania w tym kierunku nie podjęła. Stała w miejscu i tchórzliwie rozglądając się na coś wyczekiwała. Może na cud, na taksówkę, która odwiezie ją daleko od więziennych krat a może na kogoś kto ją zrozumie, przygarnie... ?
Napatoczyła się Głupota. O! Takie spotkanie, to codzienność, jakby norma w normalności. Raźniej im ze sobą, bo i wysilać się nie trzeba a o konsekwencjach wspólnego pożycia myśleć nie zamierzają, jasne, że z Frustracją byłoby im ciasno, jak w przepełnionej celi - milczą na niewygodne tematy.
Głupocie głupoty w głowie, lubi się bać, lubi straszyć i leniuchować… o! to najbardziej! 
A Nuda? No cóż, z nudów wyciąga różne wątki, wyplata sieci i łowi płoche pomysły, które wyciekają jak z sita rozmywając się we mgle.
Głupota pierwsza sięgnęła po słodkie, w mgnieniu oka roznegliżowany cukierek wetknęła w paszczę, rozgryzła, obróciła kilka razy kleistą maż jęzorem, mlasnęła a głośno przełykając już obdzierała z papierków następny i tym razem wyraźniej poczuła kleistą mdłość w paszczy, ale jak to ona, niczego nie kojarząc nim przyszło zaspokojenie, powiększając stos papierków zaśmiecający stolik, młóciła w tłustych paluchach kolejną krówkę, która wraz poprzednimi i następnymi odkładać się będzie bulwiastym tłuszczykiem wędrującym od ud na pulchne pośladki, wślizgnie się po żebrach i popełznie w kierunku ramion by zawisnąć na podgardlu.   
 Zima dawno przeminęła, a jednak nie mam sumienia tak z samego rana na jeszcze oszroniony bruk eksmitować rezydentek, choć instynkt samozachowawczy podpowiada, że trzeba podjąć działania w tym kierunku, bo te dwie gotowe doprowadzić mój organizm do ruiny.
 Wola jakoś bezwolnie słania się i skłania do przespania kolejnej pory roku…? 
Och! Nie! Ratunku! Obowiązku! Weź mnie w ramiona i pieść do opamiętania bo zginę marnie!