Całkiem niedawno byłam w tym pięknym, gościnnym kraju.
Wspomnienia cudowne!
W marcu ciepło!
Żadnego incydentu. Wszędzie spotykałam wykształconych młodych
ludzi, szczególnie kobiety znają wiele języków i nadal studiują, uczą się nowych zawodów.
Służba zdrowia na wysokim poziomie.
Na szczęście moje dziecko nie polazło na dziennikarstwo, bo temi rencami udusiłabym w nim wampira podróżującego do miejsc, gdzie krew
jeszcze nie zastygła. Albo wyrzuciła przez okno razem z telewizorem, albowiem
to, co słyszę z tego parszywego pudła
doprowadza mnie do szaleju. Jeden
bardziej kompetentny od drugiego i jeden przez drugiego drze się; Nic nie wiem, nie widziałem na własne gały,
ale ocenię, pomieszam i powiem! Powiem a nawet emocjonalnie zaangażowany,
wykrzyczę!
Zaczynam się obawiać, że za chwilę będę gadać jak oni. Już się
łapię na tym, że nie mówię po polsku tylko po
polskiemu. Ah! Czemu tak się dzieje?
Po jakiego czorta dolewać oliwy do ognia, wszędzie i na każdym
kroku, szukać zła nawet, jeśli go tam nie ma? Na całym świecie żyją tacy sami
ludzie jak ja, urodzili się z takim samym zapisem czynienia dobra, więc, po co
wpajać ludziom, że to, czego nie znają jest złe? Jest po prostu inne a celem
jest miłość! Po co półsłówkami siać niepokój, obrzydzać życie, straszyć. Złe
przyciąga zło. Może zażywają za dużo magnezu
wściekłości? Zrobić im lewatywę!
Już w czerwcu, oddam ten medialny przekaźnik zła i nienawiści,
źle pojętej tolerancji i głupoty razem z wyłudzanym z emerytury nakazem
płacenia za abonament.
Zamierzam żyć pięknie i w ciszy. Na przekór i na złość
czarnowidztwu, cieszyć się życiem, pogodą, wiosną, pracą, towarzystwem miłych i
trzeźwych ludzi.