Z nadzieją w sercu, oparta
o reling chłonęłam ciepło wspinającego się słońca, które ogrzewało budzącą się
Afrykę.
Delikatny, kwiatowo-owocowy,
słodki zapach unosił się rozmywając mgłę pozostałą po nocnej ulewie, aromat z
wolna gęstniał nabierając waniliowego zapachu, wreszcie kawowa gorycz
nasyciła poranek.
Słoneczko powitało
spragnioną ciepła Madame, wciągała rozkoszny aromat, nozdrza falowały, woda
omywając burty miłym chlupaniem mąciła ciszę.
Madame poiła do syta
zmysły, od dawna otwarta na nowe przygody, dała się ponieść urokom,
niespodziankom i nie żałuje, choć chwil wakacyjnych było mało i wkrótce temperatura
spadła do +200 C, zrobiło się zimniej a porywisty, przykry wiatr roznosił
kurz brudnej kei, to jednak miło oddawać się lenistwu, nie narzekając wybiegła
daleko myślą, do zamarzającego oddechu na szybie, gdy jeszcze miesiąc temu zgłodniałym
okiem wypatrywała z domu rumianego słonka.
Port się modernizuje, tu i ówdzie
rozkopany, trudno dotrzeć do bramy, trzeba z uwagą omijać dziury na „szczurzej
kei”, ale trzeba korzystać z okazji i wyjść na miasto.
W Tunezji spokojnie, obalono jedynie
słuszne panującą od lat władzę, która zdefraudowała krwawice narodu. Tymczasowo
rządzą się sami. Robią, co konieczne i pragną tylko chleba, pracy i spokoju.
Korupcja się tu wykrusza, bo niema, komu kogo skubać. Ci, co ich skubano, na wyspach
Lampedusa czy Pantelleria tłoczą się z afrykanerami, libijskimi uchodźcami,
nakłaniani przez Włochów, do powrotu, bo skoro mają w kraju spokój to pora
budować własny dobrobyt. Dobrobyt jest, ci, co cokolwiek robią, mają na chleb i
skromne życie. Wielu się bogaci, choć ascetów nie brakuje. Są i żebrzący, ale
ich pamiętam z przed rewolucji. Co nie jest niedozwolone, nie jest zabronione.
W mieście jest bezpiecznie, o ile się nie wlezie pod pędzące auto, choć nie
słyszałam żeby pogotowie gnało po ofiary. Tu kierowcy mają doskonały refleks
niezapijaczony, jak w naszym tolerancyjnym kraju. Jeżdżą jak szaleni, ale
bezpiecznie. Na rondach obowiązujący kierunek wskazany na znaku drogowym
owszem, ale nie szkodzi sobie skrócić drogę, jeśli akurat wolna. Policja tylko
w wyjątkowych sytuacjach pojawia się, przy świątecznym, wzmożonym ruchu. Można
spacerować plażą w obie strony. Jeśli spacerów takich hotelarze nie polecają to
tylko z obawy, że bezrobotni w odległych dzielnicach mogliby być nachalni, ale
ja osobiście nie odczułam nic podobnego. Jestem raczej obojętnie nastawiona na
zaczepki, z uśmiechem dziękuję za proponowane towary, taksówki, przewodników,
itp. Nikt ordynarnie nie zaczepia, nie rabuje i raczej sami Tunezyjczycy
pilnują porządku i starają się być uprzejmi w każdym calu dla obcokrajowców. To
nie jest Egipt.
Konie to jedyna moja zmora, śmierdzą i
zdarza się, że znarowione mogą być niebezpieczne, zwłaszcza takie, które
zaparkowane na przejściu dla pieszych polują na turystów. Ale strzeżonego, Pan
Bóg strzeże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz