Translate

piątek, 7 listopada 2014

7. aż trzy dni w porcie

Z nadzieją w sercu, oparta o reling chłonęłam ciepło wspinającego się słońca, które ogrzewało budzącą się Afrykę.

Delikatny, kwiatowo-owocowy, słodki zapach unosił się rozmywając mgłę pozostałą po nocnej ulewie, aromat z wolna gęstniał nabierając waniliowego zapachu, wreszcie kawowa gorycz nasyciła poranek.
Słoneczko powitało spragnioną ciepła Madame, wciągała rozkoszny aromat, nozdrza falowały, woda omywając burty miłym chlupaniem mąciła ciszę.








Madame poiła do syta zmysły, od dawna otwarta na nowe przygody, dała się ponieść urokom, niespodziankom i nie żałuje, choć chwil wakacyjnych było mało i wkrótce temperatura spadła do +200 C, zrobiło się zimniej a porywisty, przykry wiatr roznosił kurz brudnej kei, to jednak miło oddawać się lenistwu, nie narzekając wybiegła daleko myślą, do zamarzającego oddechu na szybie, gdy jeszcze miesiąc temu zgłodniałym okiem wypatrywała z domu rumianego słonka.
Port się modernizuje, tu i ówdzie rozkopany, trudno dotrzeć do bramy, trzeba z uwagą omijać dziury na „szczurzej kei”, ale trzeba korzystać z okazji i wyjść na miasto.









W Tunezji spokojnie, obalono jedynie słuszne panującą od lat władzę, która zdefraudowała krwawice narodu. Tymczasowo rządzą się sami. Robią, co konieczne i pragną tylko chleba, pracy i spokoju. Korupcja się tu wykrusza, bo niema, komu kogo skubać. Ci, co ich skubano, na wyspach Lampedusa czy Pantelleria tłoczą się z afrykanerami, libijskimi uchodźcami, nakłaniani przez Włochów, do powrotu, bo skoro mają w kraju spokój to pora budować własny dobrobyt. Dobrobyt jest, ci, co cokolwiek robią, mają na chleb i skromne życie. Wielu się bogaci, choć ascetów nie brakuje. Są i żebrzący, ale ich pamiętam z przed rewolucji. Co nie jest niedozwolone, nie jest zabronione. W mieście jest bezpiecznie, o ile się nie wlezie pod pędzące auto, choć nie słyszałam żeby pogotowie gnało po ofiary. Tu kierowcy mają doskonały refleks niezapijaczony, jak w naszym tolerancyjnym kraju. Jeżdżą jak szaleni, ale bezpiecznie. Na rondach obowiązujący kierunek wskazany na znaku drogowym owszem, ale nie szkodzi sobie skrócić drogę, jeśli akurat wolna. Policja tylko w wyjątkowych sytuacjach pojawia się, przy świątecznym, wzmożonym ruchu. Można spacerować plażą w obie strony. Jeśli spacerów takich hotelarze nie polecają to tylko z obawy, że bezrobotni w odległych dzielnicach mogliby być nachalni, ale ja osobiście nie odczułam nic podobnego. Jestem raczej obojętnie nastawiona na zaczepki, z uśmiechem dziękuję za proponowane towary, taksówki, przewodników, itp. Nikt ordynarnie nie zaczepia, nie rabuje i raczej sami Tunezyjczycy pilnują porządku i starają się być uprzejmi w każdym calu dla obcokrajowców. To nie jest Egipt.

Konie to jedyna moja zmora, śmierdzą i zdarza się, że znarowione mogą być niebezpieczne, zwłaszcza takie, które zaparkowane na przejściu dla pieszych polują na turystów. Ale strzeżonego, Pan Bóg strzeże. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz