Translate

piątek, 28 listopada 2014

13. kolacja

… -Rekin! – krzyknęłam do spłoszonych - Uciekajcie!  
-Pora na kolację! -Usłyszałam za plecami głos Papcia.
Dla moich Gości głodnych i zbulwersowanych, może zupka z płetwy rekina?
         

Papcio szczerząc zęby podsunął mi półmisek z rybą –Oto łańcuch pokarmowy Madame, zawsze ktoś jest na końcu. Smacznego! – Powiedział podnosząc figlarnie brew w kuszącym geście, jakbym była dzikim mięsożercą, który z rozkoszą pożre słabsze ogniwo. Na całe szczęście na kolację był tuńczyk, którego nie tykam od czasu holowania wielkiej sieci.  Teraz już jestem wegetarianką, mięso nigdy nie było moim ulubionym pożywieniem. Zjadłam coś tam, nie pamiętam, co i podejrzliwie patrzyłam na Papcia, który cały czas był tajemniczo zadowolony z innego jednak powodu, niż zagłodzenie mnie, po kolacji wydusił wreszcie radosną nowinę.  
-Telefon miałem, że już pokazałem gamoniom, jak przy wieży należy tańcować, teraz większy statek potrzebny do obsługi wieżo-tankowca, będzie kursował jak tramwaj, dowoził głównie ludzi i jakiś ciężki sprzęt, kolos po wypróżnieniu chyba pójdzie na żyletki. Nas zapraszają do Palermo.
Moja radocha sięgnęła sufitu!
Palermo, całe przeszlifowałam wzdłuż i wszerz i wydawać by się mogło, że czekają mnie nudy, ale zapewniam, tam nie można się nudzić. To miasto jest pełne tajemnic i cudowności, warto je zobaczyć. Wraz z kurzem można wdychać to, co historia zapisała, sycić się klimatem, łazić po tych samych ulicach i ciągle coś nowego odkrywać, spotykać i poznawać ludzi uśmiechniętych, radosnych, życzliwych. Ucieszyłam się ogromnie. Gdy to będzie możliwe, chętnie na zawsze tam zamieszkam.
Afryka pożegnała nas pięknym zachodem słońca,

rankiem morze lekko falowało,
delfiny cieszyły się razem ze mną z kursu na Sycylię.

1 komentarz: