– Shifting! –wrzasnął mi do uszka Papcio i wybiegł pozostawiając za sobą
woń kremu do golenia.
Podnoszę zaspane cielsko na wysokość
zamazanej solą szyby i oniemiałam z zachwytu. Światła w porcie ledwo majaczą
długimi odblaskami na spokojnej wodzie. Jedyna gwiazdka czeka aż słońce poda
jej promień by mogła zatopić się w jego blasku. Świt na rozmydlonym niebie
zmienia kolor mgławego horyzontu. Mrugają bojki i dwa światła zapraszające do
portu. Czerwone zapala się na moment i mniej więcej z tą samą częstotliwością
odpowiada mu zielone. Do główek portu wpływa jakiś holownik. Na redzie wolno
przesuwają się światła statków. Szybko poruszająca się pilotówka rozbija odbite
w wodzie podłużne blaski świateł portowych, zaczyna się taniec kolorowych
odblasków. Rybackie łódki, jedna po drugiej spokojnie płyną wśród rozedrganych
świetlistych figielków, zachęcając je do żwawszego pląsu. Kolor nieba blednie.
Różowo zabarwiona smuga na horyzoncie staje się szara, tylko tam gdzie zaraz
wzejdzie słońce mgławe pasmo nabiera cieplejszej barwy. Z jaśniejącej poświaty
wynurzają się pierwsze promienie i nad wodę wyskakuje słońce. Do nabrzeża
cumuje wielki statek,
za nim kolejny kolos snując za sobą czarny dym wolno zmierza na przeznaczone
dla niego miejsce, gdzie niecierpliwie wokół pachołka cumowniczego drepcze
jakiś człowiek. Jeszcze tylko odległe światełko mruga na końcu falochronu… - znikła gwiazdka. Pojedyncze mewy i stada
gołębi zaczynają krążyć i witające nowy dzień świergotem jaskółki śmigają nad
wodą, w której drży ciepły blask słońca szybko wznoszącego
się nad zacumowanym statkiem, ciepłem rozlewa się w powietrzu, skrzy na wodzie,
zalewa port, oślepia obudzoną Madame.
Wielki statek na odległym nabrzeżu głośno wyraża swoje zniecierpliwienie, czeka na holownik, który właśnie przepłynął, ostrym skrętem wyorał głęboką falę a ta wprawiła w skoczne tany równy szereg wiosłowych łódek wypływających na połów, teraz w nieładzie podskakują na wodzie jak maleńkie kaczuszki. Pilotówka wyskoczyła nagle i mknie jak oszalała, rozbija łódeczkom ład a słońce się temu przygląda.
Jest godzina 6.00 – wypijam ostatni łyk gorzkiej kawy, pora pozbierać się z posłania, bo Papcio zejdzie z mostku a ja niegotowa. Nic nie fotografowałam umyty bulaj od środka, ale na zewnątrz sól morska pokryła szybę i przesłoniła widok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz