Translate

wtorek, 28 czerwca 2016

wreszcie lato


Paniusia w kuchni hałasuje garami a kiedy skończy to jako Madame w ogrodzie pławi się w ciepełku i jak zawiadowca na stacji, dyryguje koleją rzeczy, pogodę ustawi na właściwym torze, tak żeby wszystko zapuszczone rosło zasilane rosą a kiedy trzeba mżawką skropione i oczy w złotych promieniach słońca radowało.


Po burzy cukinie i dynie mają się świetnie, ale fasolka!

Fasolka proszona
 o powrót na miejsce!

Tyczka dla tycznej!

Proszę trzymać się regulaminu!




Czy klon na zapuszczanie takiej fryzury dostał pozwolenie?


Maciejka, proszę do zapachowego działu!
Pachniemy także za dnia i nie zwisamy smętnie!


Jałowiec, do dyrekcji, fryzjer się kłania!


 I znowu kupa na środku! Skąd tyle tego badziewia?
  

środa, 15 czerwca 2016

Cain & Abel



Opowieść o polityce szpitalnej, konfiguracjach podzielonego zarządu kliniki.
Reprezentujący altruizm Abla oddział pomocy w nagłych wypadkach
na spotkaniu zarządu traci poparcie i tu zaczyna się pełna emocji podróż... 
Nie będę opowiadać, co było dalej, bo chcę jeszcze pożyć. J

Wasze zdrowe oko niech śledzi samodzielnie, jeśli nie widzi dostatecznie ostro, wodzirej poprowadzi i jak krowie na rowie objaśni jak zachować normalne widzenie:


niedziela, 5 czerwca 2016

ogrodowy wstyd

Wszystko spierdzielą! 
Czy wiecie, że ilekroć Wasza gotówka na koncie poruszy się, natychmiast wiedzą o tym różni Wam nieznani, ale zainteresowani skubaniem pierza z naszych tyłków? Chciałabym zlikwidować konto bankowe, bo bilon wycieka kanałami, o których nie miałam pojęcia, szczupleje natomiast mój wkład i to jest chore.
Co do kasy chorych, jak sama nazwa wskazuje chore to to i kończmy dyskusję.
Co jakiś czas bywam cenzurowana przez siły nieczyste, albo jeno pytaną o to i owo. Czy pytają z katolicką nadzieją, że odpowiem prawdę, nie wiem, ale pytają czy mam zawieszony krzyż nad drzwiami, portrety świętych na ścianach? To tak telefonicznie przepytują, badając niepokorną duszyczkę. W celu?  
-A czy ja włażę z zabłoconymi butami w progi obcych domów? – kręcicie głową bez przekonania, bo nie wiecie tego, jako i ja nie wiem, przecież włażący w lakierkach i w białych rękawiczkach nie noszą zabłoconych buciorów…
Odizolowałam się od świata widząc okruchy jego pozytywów, jednak skala złego, jakim ostatnio dotknęły go zmiany to zbyt ostra mizeria intelektualna, patrzę zdumiona, nie rozumiejąc, co kryje się teraz za słowami ”Wiara, lepsze jutro, rodzina, współpraca, …”

Odlatuję do ogrodu śledzić rozmaite szkodniki wycinające swoje ornamenty na młodych listkach, śledzonych też nie zapraszałam do swojej idylli, ale one swoim okablowaniem podłączone do Natury wiedzą o mojej bezsilności i robią, co im się podoba, lekceważąc moje widzimisię. Perz też włazi na żyzną grządkę, pleni się na potęgę a pod swoją zieloną, skołtunioną mierzwą skrywa własne spichlerze dla siebie, bo ja przeciw niemu, ani dla siebie walczyć nie zamierzam. Cieszę się, że jeszcze ciszy nie zakłócają najeźdźcy, tylko ptaszki świergolą od świtu po zmrok. 
W astralu nie przebywam dłużej niż chwilka zdyszana wycinaniem zbędnego, mokra zraszaniem padłego, lub zapocona rozgrzaną zadumą nad pięknem i zdążam wrócić do realu, nim oczy natkną się na osobistą lustrzaną, ubraną nie w koroną a w hełm strażacki. 
- Wszystko płonie! Promienie słońca wypaliły na mojej skórze desenie rozmaitych plam brązu na płomiennym tle.   
Ach! Ocknąć się przed nadejściem kolejnej klęski. 
- Czy rzeczywistości uda się mnie przyciąć?


 konwalie przekwitły
 coś tam wzeszło,



                                    może zakwitnie, zaowocuje


 rododendron świetność ma za sobą