Stoimy sobie w dryfie, obszarpany i zbyt krótki sznurek trzyma nas blisko żółto- rdzawej bojki. Mewy krążą,
pokrzykują. Morze się lekko marszczy od wiatru. Nie zaciąga z kominów smrodem i
jest ciszej. Nuda. Zasiadłam do komputera, przejrzałam fotografie, wkopiowałam
nowe z aparatu i uporządkowałam. Nagły zryw, silniki zawarczały, kołysanko mówi,
że gdzieś gnamy. W pośpiechu poskładałam aparat do kupy i pognałam na mostek.
Papcio w rozbawionym nastroju oznajmił, że jakiś kuter włoski nie trzyma się
dyscypliny, wszedł do strefy chronionej i nie zamierza się wynosić, bo jest
włoskim szyprem a wieżo-tankowiec to teraz dla niego zagrożenie bytowe i takie
tam pierdu, pierdu eterowe… W Papciu odezwała się góralska natura, zagroził, że
mu wejdzie pod dziób rufą i wtedy zobaczymy czyja prawda mocniejsza. Rybak
najwidoczniej nie chciał pokiereszować sobie dziobu o naszą masywną rufę,
odpłynął.
Po obiedzie drzemka i spokój do 15.00.
Martwiłam się że będzie nudno do wieczora, ale nadeszła wiadomość z tankowca,
który dopatrzył się w komputerach, że należy go odkręcić. Ledwie się
załapaliśmy sznurkiem i już zaczynamy go zgodnie z instrukcją odkręcać a tu w
eterze rozpoczyna się szaleństwo; płynie libijska łódź pełna uciekinierów z
Afryki. Naczalstwo wieżo-tankowca zarządza zastopować nasze maszyny, co nic by nie dało,
bo rozmontowanie pochłonęłoby dużo czasu a ten nagli, wieczorem ma być dziki sztorm.
Papcio ma narzucony plan i trzyma się go, nadal bełta wodę, wie już, że
uciekinierzy nie zamierzają się wedrzeć na pokład, pragną jedynie szybko dostać
się na wyspę, udzielono im informacji, że wyspa w tym momencie skrywa się za
tankowcem i pozwolono oddalić się w upragnionym kierunku. Jeszcze z tankowca
dobiegał gromki tubalny głos ostrzegający ludzi z łodzi, żeby trzymali się z
daleka od jego wysokich burt. Gołym okiem widać, że stroma ściana podrapanego i
cuchnącego żelastwa wystarczająco niegościnna, żeby się do niej zbliżać. Ale są
przepisy i od nich nie ma odstępstwa! Mała łódź szerokim kołem opłynęła tankowiec
i oddaliła się ku północnemu zachodowi. Od tej pory łódź będzie monitorowana,
przez inne statki i łodzie patrolujące „wyspę szczęśliwą” do której zmierzali.
Następnego dnia we włoskiej telewizji
zobaczyliśmy zdjęcia łodzi osadzonej na skałach i rozbitków wychodzących z
wody. Usłyszeliśmy także smutną wiadomość, że dwie kobiety niestety
utonęły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz