Translate

piątek, 26 grudnia 2014

o przygotowaniach


Po sobotnim śniegu niewiele zostało.
 Skoro świt czerwona łuna zapłonęła na niebie, to zapowiedź silnego wiatru. 

 Około południa ślad po śniegu rozpłynął się całkowicie, pączki na wspinającym się pod dachem kapryfolium drwią z kaprysów pogody.
Papcio pochłonięty jakąś napadacko-bandycką szmirą, wlazł cały w ekran telewizora, odrabia zaległości z 40 lat, ciągle czeka na
 film, na który, jako małolat nie został wpuszczony do kina.
   Ślęczę nad klawiaturą, kursor mruga, umysł ślizga się po pałętających się dźwiękach, odcedza słowa od sensu, myśl przełazi przez niżowe otępienie jak przez kolczaste zasieki, zagląda do wspomnień jak do garnka…
Irytującym się stało planowanie menu wigilijnego, tylko dla dwojga, przy chlupiących odgłosach z za oknien, gdy wiatr rozwiewa strużki cieknące z dachu i rozmazuje je po czystych szybach, mozolnie wyszukuję słonecznych nut dla potraw, czuję rozdźwięk między marzeniem a rzeczywistością.
Gotuję by karmić, dawać szczęście innym. Lubię proste jedzenie, smaczne, złożone ze świeżych warzyw, pachnące przyprawami, lubię smakować, eksperymentować, zmieniać dania tak, by przywoływały wspomnienia z dzieciństwa, kiedy zostawiona pod opieką Babci kosztowałam smakołyków. Bardzo lubię przyprawy, to dzięki nim wspomnienia krążą w kuchni, mrugają obrazami z przeszłości i wiodą do przodu gdzie czekają marzenia.
Preferują dietę wegetariańską, bez pszeniczną i bez-cukrową i zdroworozsądkową przede wszystkim!
Powiadają, że przedłużam sobie agonię jedząc tylko warzywa, rezygnując z „przyjemności” jedzenia mięsa, które uważam za truciznę, ale o korzyściach się przekonałam i każdemu, kto nie przepada za mięsem polecam spróbować, warto. A jeśli lubi się ciecierzycę, soczewicę to wspaniałe możliwości doznań smakowych gwarantowane.
W warzywach jest wystarczająco dużo soli, nie trzeba dostarczać organizmowi dodatkowych ilości. Sól była potrzebna naszym przodkom do przechowywania żywności, my mamy lodówki i zamrażarki, nasz organizm dodatkowej soli nie potrzebuje, to tylko oszalałe kubki smakowe jej pragną.
Dieta bezglutenowa dała mi wyższą odporność na choroby, stała się sposobem na zdrowe życie, za nadwagę odpowiadają; wysoko przetworzona żywność, tłuszcze, cukier i sztuczne dodatki „E-smaczki” i tego unikam jak diabła.
Wywar warzywny perkocze w garnku, zerknęłam, po oczach smakiem dostałam, siorbnęłam, nie dominuje żaden, tak ma być to baza dla barszczu, buraki się kiszą, czuję w całej kuchni dojrzały lekko kwaśny, czosnkowy, ziemisto jesienny zapach, krąży, wiruje, zachęca żeby i tam nasycić wzrok, dotknąć ogniście rubinowego koloru połyskującego w słoiku pod papierową serwetką. 
Lubię tworzyć a nie tylko konsumować, radość sprawia mi smakowanie, rozgryzanie, oczu cieszenie.
Zaplanować a nie zrobić w biegu, z jakimś małym błędem detalicznym. Niech to będzie uczta prawdziwa, która zapadnie w pamięć, że był taki czas, taki moment, sekunda, która pachnie, inaczej, jej rozedrgane cząstki wirują z prędkością tej jedynej chwili a smak rozpływa się w ustach jak nigdy dotąd, kolory rozświetlone cudowną energią lśnią blaskiem święta wyjątkowego, jakiekolwiek ono jest w obecnym czasie…, niech trwa w pamięci a kiedyś może skojarzy się w innym momencie z tym, co teraz zaistnieje. Rozpieszczać się w ten świąteczny czas, łowić radość, sączyć ciepło, sycić się smakami i zapachem.  
Rezultat menu zaplanowanego zamieszczę na moim „kulinarnym” blogu: Tu,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz