Translate

środa, 20 stycznia 2016

przez gogle


Cios karate i nerwowy chrobot oznajmia, że Tygrysek natarł na drzwi, wyzwolony od przymusu zaborczej nudy, zdążył się przywitać z wolnością tak oczywistą dla swojej grupy wiekowej i z nią za pan brat wpada do domu zostawiając jeden but na wycieraczce, drugim ciśniętym w kąt demoluje, co stało w harmonii triumfalnie pozbywa się plecaka, wkracza do holu, zahacza o łazienkę, dotyka mydła, ochlapuje dłonie i zostawia ślad na ręczniku, dzikim tupotem stóp przemierza szlak do salonu, gdzie wypoczynek odziany w skórę i wielki fotel do kompletu czekają na rujnację, karkołomna przerzutka przez poręcz fotela i odpalona w kosmos poduszka pierdziszka leci w okolice żyrandola, nim ostatecznie wyląduje zalicza parę ciosów od sprężystego ośmiolatka ćwiczącego potężne odbicia od fotela, już gotowy do przeskoku na wypoczynek, ociera się o idącą tropem pociechy ciekawość matczyną, choć to dopiero południe zmordowaną nie tyle taszczeniem zakupów, co upominaniem i walką z uporem rozkojarzonego, odpowiadaniem na tysiące niecierpliwych pytań.
- Umyłeś ręce?
- Jasne!
 Tygrysek wręcz uwielbia walkę z mydłem, robi to godzinami pod prysznicem wystrzeliwując je z mokrych dłoni aż zmydlone, unicestwione spłynie do ścieków, które są finansową zmorą FrusTaty- oj ucieszy się setne, bo z orbity powróciła pierdziuszka, lądując na stercie dokumentów mozolnie segregowanych pół nocy przez rodziciela, tymczasem Tygrysek nieświadom skutków nieprecyzyjnego lądowania kosmitki, pręży ciało, przesuwa dłońmi po klatce i brzuchu jakby szukał tam miejsc zapadniętych.  
- Głodny jesteś? – Dostrzegła zatroskana karmicielka – zaraz dostaniesz zupę, odrób lekcje.
Tygryskowi świat podskakuje jak na trampolinie, kontynuując trening oznajmia;
– Nic nie mamy zadane! Właśnie się przygotowuję na karate, zdobędę pomarańczowy pas, nikt mnie nie pokona!
- Jesteś pewien?
- Jasne!
Zaniepokojona, mieszając pełną witamin, zawiesistą zupę dla energicznego stworzenia ocknęła się do rzeczywistości:
– Jesteś pewien, że nic?
- Że nikt, chciałaś powiedzieć. Jestem Tygrysem! Kto mi zagrozi?  
- Co masz zadane?!- Zniecierpliwiona odlotem od najbardziej dołującego tematu, bo lekcje to niebyt w nieletniej rzeczywistości ociągającego się leniwca, odkładane na święty nigdy, ostatecznie, skutecznie wymuszane z końcem dnia, w okolicach ostatniego ziewnięcia.     
- Mamo, czy musisz mnie stresować przed obiadem? Nic, to znaczy nic!
- Wiktoria mówiła, że dziś babcia jej pomoże odrobić lekcje. To jak?
- Jestem taki wyczerpany i głodny. Czy możesz dać mi wreszcie tą zupę?
- Siadaj, szybciutko zjedz.
- O! Dzięki, moja ukochana… pomidorowa- Cieszy się Tygrysek, wyciąga z rękawa plastikowego potwora i żongluje nim nad talerzem.
- Czy możesz raz zjeść bez zabawy?
- Ale tak mi lepiej smakuje! – Chlap! Pomidorowa plama na stole, ociekający potwór zwiał przed grzmotem rozgniewanej ręki.
- Łuuuch! Jak cię trzepnę! Mówiłam! Nie bawić się przy jedzeniu!
- Mamo, nie możesz się tak denerwować, ja naprawdę niechcący go wykąpałem.
Awantura rozmyła się, w zamyśleniu wycierającej plamę.
 - Jedz, ja rozpakuję zakupy, masz godzinę czasu na odrobienie lekcji, potem pojedziemy zobaczyć, co z tym pomidorowym pasem karateki.
         Cenny czas przeciekał między palcami, chwila zleciała na poszukiwaniu złamanego ołówka, który ostatecznie przepadł w trakcie szukania ostrzynki, ta się znalazła w momencie, kiedy nad zeszytem pojawili się wojownicy broniący przed zakapiorami, tak zapalczywie bronili terytorium, że rozgniewany zeszyt postawił rogi, trzeba było je spacyfikować, sterczące prowadzą do globalnych konfliktów, więc łokcie przydusiły niepokorne kartki, by dłonie swobodnie mogły manipulować armią, skutkiem zeszyt trochę się pomarszczył, ale nadal czysty oczekiwał na wypełnienie treścią, ta jednak nijak nie chciała się ujawnić, krążyła wprawdzie nad głową Tygryska ilekroć padło przypomnienie z odległego pomieszczenia, wreszcie armia opadła, gdy padła komenda:
- Pokaż sprawdzę!
- I co?  Co to ma być? Zeszyt pognieciony, jak szmata! Coś mi się zdaje, że poproszę Tatę, żeby namalował ci pomarańczowe paski na tyłku! A lepiej jak sama zaraz to zrobię! Ja zwariuję! Mam jeszcze wyprasować kimono a ty się bawisz. 
- Mamo, ale ja już wiem jak to napisać, nie martw się, wszystko będzie OK!
Po kwadransie pomiędzy liniami i bruzdami w zeszycie pojawiło się swojsko wystylizowane, tematycznie rozwinięte wypracowanie, a w nim:
 Sweter w rurze, zamiast sweter w róże. (jakby nie mógł być w śnieżynki, albo w paski.)
Namiętnie myli  ó z u, rz z ż, czasem opuści ogonek w ą, ę
- Jak będziesz wypełniał wniosek paszportowy wpisz inną narodowość!
- Na co mi inna?
- Chyba jesteś anglikiem?
 Oczy Tygryska zrobiły się jak guziki, patrzył z niedopiętą buzią na matkę.  
- W zeszycie do angielskiego nie robisz nigdy błędów. Zwariuję! 
Czy na pewno jesteś moim synem?

         Tygrysek w nagrodę za osiągi został wysłany na obóz narciarski, dostał ubranie, sprzęt i gogle, które pierwszego dnia na stoku go zawiodły, tak po prostu zmarzły i spadły z nosa a nie miały prawa za cenę 199,99, bowiem profesjonalne one miały być, w sportowym sklepie, nie na bazarze kupione! Jakim prawem, tak sobie się rozpadły pierwszego dnia, kiedy pociecha z daleka od mamusi, teraz rozsierdzonej. Czy tam w tej profesjonalnej nie pomyśleli, że taki bubel grozi wybuchem atomówki?  


1 komentarz:

  1. O rany, ale sugestywnie... Zobaczyłam to i wczułam się w sytuację jak w dobry kryminał:)) I z ulgą pomyślałam, że to już za mną... Chwała Najwyższemu!

    OdpowiedzUsuń