… jasna i miękka z dobrocią przyniesioną z pięknej krainy, wredotę pod
kruchym lodem przykryła białą szmatką, czas domaga się łamania zakazów,
wdzierania się w puch aż po chrupiącą skórę, wędrowania wąskimi ścieżkami, bo
resztę zajął śnieg spływający ławicą białych, słodkich aniołów, płynący
różańcem niekończących się odbić.
Nie czuje się mrozu, słońce unosi się w złotą ramę wtopione, godziny emocji, otworzyć szybę, wystawić dłoń, zamknąć w niej topniejące cuda, oszukać czas, niech zegar wybija ciągle zaczętą chwilę, nałożyć okulary młodości, bo nie jesteśmy młodsi, myśli trwając godzinami, przyciągają, rozgrzebują pamięć, odnaleźć można wiele...
Rozleniwieni
ciepłem lata, zapomnieli, że nadejść musi koleją rzeczy, przeklinają w
odległych miastach zakutani w obłok naftaliny i narośl leków, padają słowa - jakie? Nie czuje się mrozu, słońce unosi się w złotą ramę wtopione, godziny emocji, otworzyć szybę, wystawić dłoń, zamknąć w niej topniejące cuda, oszukać czas, niech zegar wybija ciągle zaczętą chwilę, nałożyć okulary młodości, bo nie jesteśmy młodsi, myśli trwając godzinami, przyciągają, rozgrzebują pamięć, odnaleźć można wiele...
-głównie twarde, klęski i śmierci...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz