Translate

czwartek, 17 marca 2016

wio-sennie

Obudziła mnie zimna stopa, wysunęła się spod kołdry, że nos rano zmarznięty przywykłam, okno zawsze głęboko oddycha tym, co wiatr przyniesie, nieważne, jakie smrody i chłody. W jaką podróż stopa się wybierała, gdy reszta ciała smacznie sobie spała? Jeszcze snów nie przetrawiłam ani dobrze oczu nie otworzyłam a tu trzeba zbierać tłuste okruchy po botoksie domowej roboty walającym się po podłodze łazienki, wąskie ze złości usta zaciśnięte jeszcze bardziej niż ze starości nie odczują dziś pulchnej, soczystej świeżości, zbieram szkło a stłoczone plany samodzielnie się snują. Co pierwsze zrobić i jak, żeby się nie narobić? Pomysły mutują się, pęcznieją, głowa boli jak to pierdyknie! Może wziąć urlop? Zaraz, ja przecież nie pracuję zawodowo! Czemu zatem mam ręce urobione po pachy? Słono-cynamonowy zapach mikstury unosi się w oparach porannej kąpieli, miętowe mydło nie kusi do nadużyć, zimne w dotyku, chłodzi skórę, stanowczo nie na tę porę roku, z całą pewnością nie, lato by wolało. Czuję się do d…, czystek robi w moim ciele porządki, wpływa na nastroje, dietę narzuciłam sobie sama, ale mnie wkurza, bo w sklepach brak produktów a w moim ogrodzie ich nie znajdę, bo ciągle siedzi tam zatwardziała zima, wygląda jak rozsypana jesień z rozczochraną głową zaspanej wiosny, ni to pies, ni to wydra. Wszechświat się rozszerza, materia rzednie, czas umyka jak szalony, zima już nie jest tradycyjnie zimowa, pory roku się pomieszały, mgła przeciąga się leniwie, nie ma zamiaru odejść. Potrzebuję słońca! Żurawie awanturują się na bagnie już od trzech tygodni, kaczki zakłócają nocną ciszę kwacząc w przelocie nad domem, leśne ptactwo wydziobuje ziarna z kulek zawieszonych na gałęziach ałyczy, pukają w okno, gdy brakuje karmy, wabią mój nienasycony pięknem wzrok i ślepia łowców, właśnie spasionemu kotu sąsiadów pokrzyżowałam zbrodnicze zamiary, płosząc drzemiącą na poduszce mchu sikorkę, nakrzyczałam na niego, ukrył się w kosodrzewinie i śledził mnie głęboko zmrożonym okiem… oziębłość! Ktoś jeszcze był dla mnie niemiły, impertynenckim pierdem usiłował wywindować swoje JA przed moje skromne wartości -megaloman, pies mu mordę lizał, nie będę się tym frustrować.
Liczy się nie to, co ktoś o mnie myśli, ważniejsze jest to, co sama o sobie myślę i jak się sama ze sobą czuję.


Mam wielu ulubieńców, między innymi Danielę;

2 komentarze:

  1. Hahaha, cudowneeee! Mówię o wpisie, nie filmiku, filmik potem, bo na razie słuchawki daleko, a H. obok, siedzi i myśli.

    Słońca potrzebujemy wszyscy. A za stłoczone plany, które całkiem po chamsku usamodzielniły się, mam ochotę piszczeć z uciechy. Już widzę, jak włażą do szuflad, takie nadęte i zupełnie osobne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E. Plany nadęte mówisz i do tego w szufladach, całkiem zapomniałam o niezbędnikach i wszelkiej maści przydasiach upchanych właśnie w szufladzie a to najwyższa pora… fora ze dwora!

      Usuń