Komórka
wydała z siebie konające westchnienie, nie używałam jej od tygodni, przyjaciółka
na obczyźnie haruje poza zasięgiem darmowych rozmów, pozostali odcięci od
światłowodów, się wykruszyli a rodzinne pogaduszki to tylko z wizją, przecież
chcę zobaczyć jak miewa się Tygrysek, nie tylko usłyszeć
- cześć babcia, muszę odrobić lekcje-
tak naprawdę znudzone
lekcjami paski kłębią się na monitorze a tłukące się gary w kuchni nerwowo
przypominają, że spóźnieni są, czekają kolejne zajęcia, przygotowania,
ponaglenia, więc kiedyś tammm znajdzie się chwila, to pogadamy o już nieaktualnych
sprawach.
Ja
sama jestem na baterie słoneczne, funkcjonuję od pełnej wiosny po wczesną jesień,
później to już jakieś echo życia wydobywam z siebie jak moja zdychająca komórka. Kocham słońce i chcę
przeprowadzić się na stałe, tam gdzie go dostatek, teraz staram się coś robić,
żeby tu było ładnie i łatwiej nam było przetrwać od pierwszego do pierwszego. Mam nadzieję, że ziemia sprawniej wykorzysta
energię słoneczną i wyda owoce, które w niej zasiejemy.
Na razie nie widzę
wiosny, tylko jakieś przebłyski nadziei, że nadejdzie i uraduje nas swoim
ciepłem.
W
ogrodzie trzeba było wyciąć dorodne i zdrowe drzewa, żeby światło dotarło gdzie
trzeba, bo konowalskie chwasty leśne za siatką przesłoniły życiodajne promienie
słońca, zapuściły korzenie i ssąc soki z naszego ogrodu strzelają badylami w
niebo, wabią ptactwo głównie sójki, sroki i szpaki łase na owoce późno
dojrzewającej w cieniu borówki, więc znowu piłowanie, rąbanie i wydatki, ktoś
musi wywieźć iglaste gałęzie, to kosztuje i wcale nie wygląda różowo. Smrodliwy
traktor wyciska koleiny w dziewiczym mchu, wysypują się w ilości wielu sztuk
ludki leśne z filozofią wsiową,
najlepiej wiedzą którędy wjechać i co stratować, wysypują się jak prusaki z
pudła, rozbieganymi oczkami każdy szuka własnej ścieżki, dzikim pędem
na drugi koniec ogrodu depczą, co obce ich estetyce a traktor dymem żrącym
drapie w gardło, pyrka, warczy i nie daje dojść do głosu protestom żadnym.
Przetrwałam jednak, nie rozkleiłam się a nawet zdołałam zrobić nowy anty koci płotek moim ziołom, posadzić
kilka nowych roślinek; spireę, hortensję,
brunerę wielkolistną o
niebieskich oczach jak u niezapominajki a także szałwię i jałowiec. Na siew za wcześnie, chmury gradowe groźnie się nadymają,
prychają zimnem, energia z kominka ogrzewa moje kości, ale starcza jej tylko
na kolejną dramę koreańską zakutaną w kocyk ze szklanką gorącej herbaty z
cytryną
a to za mało, stanowczo za mało!
Sypnęło gradem.Poranne przymrozki -6 0 C.
No to cześć Siostro. Ja też tylko w Słońcu. Może być zimno, nieważne. Ale żółto.
OdpowiedzUsuńGrad nas na szczęście ominął, ale zimno faktycznie było. Żeby na koniec kwietnia kozaki wdziewać?? Ale nie chcę się urządzić na przednówku, więc ciepłe gacie i buty nosiłam do piątku.
OdpowiedzUsuńIdzie ku lepszemu:))
Kochane słońce daje nam ciepło, karmi zdrowiem, ale szczególnie wiosną w cieniu czai się choróbsko.
OdpowiedzUsuń