Popijając
wodę z cytryną dla perystaltyki podziwiałam
Naturę.
Siwe chmurki szczytami lasu czesały swoje skłębione loki. Poranek
figlował z wiszącą nad bagnem mgłą, podrzucał, wyciągał, rozpychał i zwijał ją,
na koniec odwracając się na drugi bok wtłoczył w szczerbaty las całą białą jej puszystość.
Świt rozwieszał lśniącą rosę na sznurach pajęczyny. Budzące się ptaki omawiały plan
lotów na nadchodzący dzień.
Wreszcie gładko rozczesane chmurki, rozjaśnione blaskiem
wschodzącego słońca, upudrowane różem, powoli odpływając dały swobodę światłu i
rosa rozpaliła kolorami tęczy swoje brylanty.
Zrodził się z tego całkiem
przyjemny dzionek.
Oj, ładnie...
OdpowiedzUsuńAle to pierwsze oszroniłaś w PhotoShopie, co? :))
A to już babie lato, czy mi się zdaje?
Tak pierwsze to corel PHOTO-PAINT, prawdziwej mgły nie złapałam.
UsuńNa babie lato za wcześnie, temperatury były już rankiem w okolicy 5 stopni C, liście na brzozach częściowo pożółkły, opadają. Co dalej?
Zajadam cukinie z ogrodu i cieszę się latem.