Translate

czwartek, 30 lipca 2015

przetrwać, czy być damą


Całkiem cierpliwie, jak na mnie, lecz nieufnie kontrolowałam mój wzrok, czy aby mnie nie zwodzi w kwestii osobnika atakiem prasującego mą przestrzeń osobistą, śledziłam, czy może jest sprawny inaczej, może tylko myśli natrętne o oblubienicy, czy może uduchowiony nieco spirytualnie… y, tam, nie wskazywało ze wskazania po-wonnego alkomatu. 
Osobnik przeze mnie badany, wielokroć nie zważając na mnie, ani brak powietrza dookoła mojej cierpliwości, napierał na mnie bezmózgim cielskiem, tłamsząc pod regał mikrość moich rozmiarów i moje nieliczne acz niezbędne zakupy, więc resztką, z płuc zażądałam natychmiastowego oddalenia napastliwości. – Sp…dalaj! -  
Z natłoku wyrwane donośne krzyknięcie, skutecznie uczyniło luz w atmosferze, oddechowi i myślom swobodę dając, w miejscu dość upublicznionym, niedzielnie tłumnie uczęszczanym, acz nie dostrzegłam pobożnych w tej publice. 
Mocno wypadło, wielu rozejrzało się po sobie, wzrokiem pytając, kto i komu nakazuje kategorycznie się ulotnić. Osobnik milczkiem oddalił się zapewne zaskoczony moim niewątpliwym chamstwem, z którego jestem dumna, bo asertywność mnie wiele razy zawodziła i zawiodłaby mnie do psychiatry-ka gdybym od czasu do czasu nie pozwoliła sobie na eksplozję instynktu samozachowawczego.   





2 komentarze:

  1. Lubię Carlina, chociaż raczej na ogół niż zawsze. Dawno nie chciało mi się wciskać klawiatury, więc zapytam dopiero teraz: co jest w tamtej poprzedniej sałatce? A duma z chamstwa jest cudowna. I pamięta się ją tak długo... Jak zwykle to, co rzadkie i najrzadsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ja też byłabym z siebie dumna w tym miejscu. Ale nie nazwałabym tego chamstwem, tylko sięgnięciem po środek gwałtowny, aczkolwiek jedyny skuteczny i adekwatny do sytuacji. Coś jak gilotyna na migrenę. Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń