Translate

sobota, 7 grudnia 2013

12 w dryfie

Wielki Szef, za sprawą którego znaleźliśmy się na łowisku, kontroluje wszystko- ekonomicznie -  zużycie paliwa - naszego-  Oj!  Poszło!-  rozpłynęły się pieniążki, ciągle nas gonił po swoim tajnym poligonie, wiemy gdzie pieniądze poszły. Cięty język Papcia wyjaśniłby wszystko, jednak Wielki Szef samodzielnie domyślił się, i nareszcie zabrał sprzęt i pasażerów, których nam wtrynił, bez ostrzeżenia i bez dodatkowego prowiantu. Ci nieznośni byli, aroganccy i zniecierpliwieni w oczekiwaniu na swoją kolejkę w dręczeniu szlachetnego tuńczyka, zżarli załodze mięcho, bo na ryby patrzyć nie mogli.
Ulżyło wszystkim, kiedy smród po nich odwiało na łajbę, która wywiozła ich na zaplanowane miejsce przy sidłach i sieciach.





  

 


Słoneczko  świeciło, ale chmury wiatr oszalały pędził, jak pies owce po hali. 
Nałożyły się fronty atmosferyczne.
W eterze BURRASCi  (włoskie meteorologiczne ostrzeżenia o sztormie)  narastały i kiwaliśmy się strasznie.  Zupka pomidorowa bełtała się w moim żołądku, ale dawała paliwo i satysfakcję, bo udało się nauczyć Chudzinę jak smakować i wyglądać powinna. Były też nadziewane kalmary, jak smakowały nie wiem,  zapach ich był odpychający.
 
 
 
Burrasca i swell, co pół godziny 5 w skali, 6 i ciągle wzrostowo…, z radia ciągnął się włoski makaron, trzaski, zgrzyty, fala zalewała pokład, holownik stawał dęba. 
Po miesiącu niektórym odbija, ja tam czasu mam dość, smrodek z komina wirujący z wiatrem - bynajmniej, przywyknąć się da -  ja  tak bardzo się do luksusu nie przyzwyczajam, kaftan bezpieczeństwa mi nie grozi.
W chwilach całkowitego osamotnienia robię serwetki dla Przyjaciółki.
 Szarpie morze, trzaska w burty, niebo groźnie kłębi chmury.
Fala krzyczy a wiatr ryczy!


1 komentarz:

  1. te francuskie pieski , przepraszam co żrą na co dzień ze ryby im fu be?
    nadal duje , ale nie psoci szkodliwie

    OdpowiedzUsuń