O chacie naszej śniłam, ale sen mój, brutalnie
przerwało szarpnięcie, silnik zawarczał, zawyły maszyny, holownik się
rozdygotał, myślałam, że się rozpadnie. Były w planie jakieś manewry związane z
oddaniem holu. Tylko, po co tyle hałasu?
Masowanie dygotaniem
moich śpiących jeszcze kości było denerwujące. Holownik uciekał do przodu,
zatrzymywał się kopiąc niemiłosiernie wodę, to znów wyskakiwał, żeby gwałtownie
zatopić się w głębinie i ponownie rwał w górę, kołysał się tak, jakby
przepływający kolos narobił wysokiej fali, żeby pokazać nam, co to wyboje na wodzie. Trzeszczały spawy, zgrzytały blachy…
Słonko wstało, polazłam sprawy turbulencji
wyjaśnić.
Papcio z Chudziną
właśnie
rzucili
hol,
zrobili zwrot
i męczyli maszyny mozolnie pokonując
zorane morze
przez
kursujące w tę i w
tamtą stronę
kutry, oraz patrolujące
szybkie łodzie ARMADY
prowadzącej
polowanie
na tuńczyka.
Wolno opuszczaliśmy wody spienione śrubami chciwych pomyleńców.
Im wyżej wspinało się słońce tym było
cieplej, gorąco a całkiem nieznośnie zrobiło się, kiedy wysiadła klimatyzacja.
Nie było widoków na naprawę, bo brakowało zamówionej części. Gamoń miał
pełne portki strachu, bo to jemu przypadł honor dopilnowania, by zamienna
znalazła się na pokładzie, teraz chwytał się różnych wykrętów, kłamstw a nawet pokręteł,
co doprowadziło do odcięcia dopływu elektryczności, szczęściem nie do zatrzymania
maszyny w tej brudnej spienionej wodzie.
Podwładni Gamonia, wspaniali Chłopcy
wyczyścili sfatygowaną, starą część i naprawili klimatyzację przed kolacją.
Dowództwo ARMADY -tej od
porannego tumultu- nakazało nam wpłynąć na wody libijskie, ba! nawet w zamęcie
jaki panował na łowisku, dowodzący wydał komendę płynąć na konkretną pozycję. Papcio
sprawdził i zaprotestował - nie dostarczyliście nam bandery a teraz każecie Kadafi
garden zwiedzać...?
Dostrzeżono błąd, bliskość lądu jednak groziła nam ostrzałem, bo nie
mieliśmy właściwej bandery, ale pożądany kolor miały gacie Gamonia, nie
protestował, kiedy nóż bosmana cięciem sprawnym filetował mu garderobę. Brutalnie
sprawione gacie zawisły na maszcie w roli bandery oszałamiająco pięknego i
porywczego przywódcy.
Słonko stopniowo chyliło się ku horyzontowi, zawisło nad linią morza, na koniec zanurzyło swoje gorące oblicze w granatowej głębinie. Zrobiło się chłodniej i ciszej, fale przysiadły. Księżyc wyskoczył trochę z boku i za nami, jakby wstydził się pokazać nie całkiem wypełnione oblicze. Syriusz za to, pokazał się majacząc i chwilę pomrugał do mnie, dał nura w obłoki oderwane z kłębów na zachodzie, które niczym dziurawa pierzynka okryły słońce do snu a ono, długimi promieniami w wilgotnym powietrzu niosło błyski światła w ciemniejącą przestrzeń.
Fala szarą grzywą chlapie –a obława trwa…
POSZE ja bym ze strachu tez miała swoje galoty pełne szczęścia.Problem w tym że za malusie na banderę by były.
OdpowiedzUsuńjak mi jeszcze raz Znikniesz to listy gończe ponaklejam w całym necie !!!!!!!!
z centralnej , wrednie zimowej macham
po kiego groma te literki pod komentarzem - wnerwiają mnie sromotnikowo.Ja nie mam i nikt się do mnie nie włamuje ani na mnie nie pluje z wiatrem
OdpowiedzUsuńpo prawej stronie na górze Masz -pulpit nawigacyjny - kliknij
OdpowiedzUsuńpojawi się po prawej co w nim jest i USTAWIENIA - kliknij
a w nich POSTY I KOMENTARZE - kliknij
nastepna strona będzie miała - WYŁĄCZ WERYFIKACJĘ OBRAZKOWĄ , a po prawej TAK lub NIE - kliknij w NIE
i chyba na dole jest zatwierdź , ale nie pamietam
Oj! tak głęboko nigdy się nie nurkowałam, prędkość u nas kiepska, cierpliwości brak. Bardzo dziękuję. PP
Usuń