Translate

niedziela, 26 października 2014

3 słodkie powitanie

  Tunezyjska wiosna dała o sobie znać nim wpłynęliśmy do portu. Powitała nas pieszcząc podmuchem całkiem znośnego ciepła, falującego zapachem egzotycznych kwiatów, wanilii, kawy, kardamonu.
Była wyraźnie rozbudzona.



Bazar w jaskrawych barwach turkusu i szafirów zmiksowanych z czerwienią, złocił się i kipiał w gorących promieniach słońca, rozedrgany frędzlami fioletowych cieni tańczył pod parasolem zieleni. Urzekł mnie aromatyczną mgiełką gęstniejącą od przypraw przesypywanych przez sprzedawców i nieustannym ruchem w swej kolorowej mozaice.
Zakupowo; drożyzna dla biednych, tandeta dla bogaczy. Jestem minimalistką, im mniej w walizce tym lepiej, ale myślę, że nie wrócę do domu bez prezentów.
Nie wiem, kiedy ponownie zawiniemy do portu, więc parę potrzebnych drobiazgów muszę zdobyć teraz.



Wieczorem rosnący powiew wiatru furkocze sznurkami, woda chlupie wokół holownika, słony zapach smakuje do chwili, gdy do nozdrzy nie dotrze smród paszy przeładowywanej na przeciwnej kei, ten gówniany smród zabiłby mnie gdyby nie przyzwyczajenie, które pozwoliło zasnąć i obudzić się bez odruchu wymiotnego.
Przez całą noc wiał wiatr, tłocząc wodę z zatoki do portu, fala zgarnęła brud i przytrzymała w rogach basenu, zebrało się tego sporo, każdy mógł to zobaczyć; pracownicy portowi, turyści, nawet patrolujący policjanci przystawali w podziwie, sterczeli nad tym badziewiem sortując wzrokiem śmieci. Koniec końców nikt z tym nic nie zrobił.
Następnego dnia zmienił się kierunek wiatru i śmieci rozpłynęły się po całym basenie. Cóż, to był za widok! Ale nic to, byle ładnie było tam gdzie wczasują się bogacze (Antyle,…?) Tu to tylko reszta …?
Osobą, którą ów widok do żywego wstrząsnął był elegancko ubrany młody chłopak, pachnący jeszcze renomowaną uczelnią, długo stał nie mogąc oderwać oczu od wody unoszącej rozsiane śmieci, kiedy wreszcie ocknął się, wszedł na pokład i zakładając rękawiczki, płynną angielszczyzną –poprosił o śmieci. Teraz ja nie wierzyłam własnym oczom, na zrujnowanej kei stał nowiutki, lśniący czystością Pikap, do niego powędrowały worki z naszymi śmieciami.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz