Wczoraj tyrałam w ogrodzie, trzeba było
zrobić to i owo przed zimą, ona przychodzi czasem zbyt wcześnie i trwa potem w
nieskończoność.
Nie daję się zaskoczyć, wrzosy
przekwitają, zbieram skromne plony i zwijam węże ogrodowe. Jabłuszka pyszne,
ale mizerna jabłonka nie daje ich wiele, okrada ją z pokarmu konował, wypasa
pod samym moim płotem gęsty szpaler chwastów leśnych – wysokie drzewa upchane
jedno przy drugim: modrzewie, sosny, brzozy i świerki, które chorują na potęgę
z tego chciwego zatłoczenia, miały podobno izolować intymność od mojej
wścibskości, a zacieniają jedynie i okradaną z pokarmu wszystko to, co z
wielkim trudem udało się wyhodować na jałowej, piaszczystej glebie 30 lat
wcześniej niczym nieosłoniętej, prażonej słońcem i pozbawionej wody, późno i z
oporem przyjmowała ziarno i siewki i rodzić nie chciała tak jałowa i wymęczona
była przez poprzedniego właściciela- bezlitosnego i nieudolnego wieśniaka.
Co będę robić jak nadejdzie pora dżdżu?
Uczuć się, malować, czytać mądre książki, ciekawe blogi a nawet pisać swoje blogi i jeszcze pytlować z Przyjaciółką, bo
ona ma PLAY-a i ja, więc możemy do woli, godzinami.
I mam nadzieję, że koreańskich dram nie
zabraknie. A w nich, no cóż.
Sporo zawiłości, akcja skomplikowana,
godziny oglądania, cud, że to wytrzymuję, zakochana jestem i zachwycam się
widokami, jedzeniem, przystojniakami – no, co? Że stara, to już nie jestem
kobietą? Imion ich nie pamiętam, nie żeby ich tak wielu było, to nie jest łatwe,
różnice kulturowe a w uwielbianiu to nie przeszkadza, śledzę losy bohaterów,
ryczę najczęściej ze śmiechu - nie sama. Nudy?- a gdzie tam! Każdy odcinek
kończy się tak, że oglądanie kolejnego i jeszcze jednego jest obowiązkowe, rano
szybko śniadanko i może by jeszcze jeden odcinek, tak nim zabiorę się za
obiad? Proszę, proszę – prosić nie trzeba On też tego chce - no!- Patrzcie,
jaki zgodny. Oglądamy kolejną wersję z napisami pl. a czasem z angielskimi
napisami, wówczas nie rozumiem wielu słów a i tak wchłaniam te koreańskie dramy
jak delicje.
Mam działkę na Mazurach, co jej nigdy nie zasiedlę. Ale kiedyś mieliśmy taki pomysł, żeby też zrobić naturalny płot od sąsiada, więc sadziliśmy malutkie sosenki szpalerem między działkami. No i teraz mamy tam potężne drzewa i raczej karczować należy... Może sąsiad też nie przewidział, co mu urośnie?
OdpowiedzUsuńPogodnego wejścia w jesień.
Prosiłam sąsiadów, żeby nie sadzili pod moim płotem drzew, jednak potraktowali mnie z góry, ‘wolno Tomku…’ i dalej dosadzali drzewa, po 7 latach musieli rozebrać swój drewniany dach, bo zgnił od tego zacienienia, opadłych szpilek i liści. Sosnę można spalić w kominku i nie trzeba karczować, gorzej z brzozami, ale ja mam i na nie sposób, przykrywam niski pień kartonem zasypuję skoszoną trawą, nie odrasta od korzeni a po kilku latach już można tam sadzić to, co lubi próchno.
Usuń