Translate

czwartek, 21 listopada 2013

6 mgła




Mgła wisi nad wodą, księżyc przedziera się przez jej gąszcz a na horyzoncie słońce zanurza się w opalizującej pierzynie do snu.
Dookoła zalega mokra cisza - piękno trwa.
Od egzaltacji serce wyskoczyć chce z klatki .
Zaprzyjaźnieni członkowie załogi pojedynczo wkradają się na mostek, żeby popatrzyć na zachód słońca i pogadać z Papciem. Teraz to regularne pogaduszki o morzu, statkach, nawigacji i o tym, co na jutro przygotować.
Okala nas przenikająca wilgoć, księżyc rozbity w kroplach skapuje z anten, lin, relingów spada całymi kiściami, moczy pokład.




Ktoś mruczy melancholijną nutą -to nocny obchód przypadł Chudzinie.


Na kolację przygotował świeżo wyłowionego z czystej, błękitnej wody tuńczyka


– podobno pyszności - z mlaskania wywnioskowałam, że był niezestresowany, świeżutki, dający niebiańskich rozkoszy, ale dla mnie po metalicznych puszkowych doznaniach to raczej niemożliwe, pozostanę przy warzywach.
Jak zwykle, biegam dookoła nawigacyjnej po balkoniku, chłopcy się ze mnie śmieją, proponując ciasteczko, kuszą ciepłą porcją kalorii filipińskiego, lepkiego od cukru specyfiku.
Szumi morze, plącze myśli… mgliste, szkliste, co to da…?

Rondle schudną a nie ja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz