Miało być jak do tej pory, ciepło, miło, spokojnie.
Pogoda jednak psuje się z godziny na godzinę.
Holownik kołysaniem ucieka spod nóg, drży warkotem do melodii
maszyn i tej, co w duszy gra i w głowie trwa.
Stalowy dziób zanurza się w spienionej fali. Bryzgi czoło
chłodzą, gorączkę myśli i fizyczny ból łagodzą , który cieknie i narasta, kiedy
barometr szaleje.
Wielkie chmury przywiało, niebo się zaciemnia, wiatr mocniej w
górze z obłokami harcuje. Ach! Od ptaków pożyczyć skrzydła, polecieć daleko,
wysoko i wirować…
W oddali pod horyzontem widać jak skaczą na fali kutry rybaków, muszą zarobić na chleb, walczą wyrywając z zuchwałej piany zagrożony
byt.
Wiemy z eteru, że zaganiacze i ochrona zorganizowanego, szalonego łowiska na znacznie dogodniejszej pozycji sztormują do fali wyczekują na spokojniejszą pogodę, pragną jedynie sięgnąć do kieszeni Neptuna i
obłowić się.
Dzikie akordy i wycie oszalałej kipieli nie
oszczędzają nas.
Choć to uspokojona ósemka nie można mówić jeszcze o życzliwości Bogów.
Demony dają czadu, momentami przerywają igraszki, ale sztorm trwa.
Po małej przerwie, kolejny atak.
To już trzeci dzień kiwa, chmury wirują wokół nas jedne wysoko i
szybko mkną po okręgu inne wolniej jakby sterowały w przeciwną stronę. Fale
załamują się gwałtownie a my w górę, w dół i na boki. Wszyscy mają już dość.
Nawet wytrawni marynarze przełykają ślinę miękko spływającą na język.
Maszyny wystukują rytm walca, a fale rzucają holownikiem raz
łagodnie innym razem gwałtownie. Dziwnie… trzymam się lepiej od panów, ale mnie
nikt nie goni do roboty, oni muszą. Nie mam odwagi wyczyścić aparatu ze zdjęć,
których mrowie wypełniło całą pamięć, nie narażę komputera na niepotrzebne
wstrząsy, nie chcę żeby fiknął jak mój kubeczek, który stał sobie i stał aż do
gwałtownego przechyłu, wtedy uchem pochylił się nad przepaścią i usłyszałam jak
runął … w drobiazgi - mało był odporny na kiwanie.
Ciśnienie rośnie. Podobno przestanie kiwać, ale nikt tego nie
bierze serio, zbyt długo nami miotało. Teraz tylko Papcio się trzyma, ma apetyt
i dobry nastrój. Mnie byle smrodek z komina doprowadza do rozpaczy, bo boli
głowa i rzygać się chce.
Rozbita
stalą, wciąż ryczy fala, rozmywa myśli - zła.
Tak morze
woła; to ja, to ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz